Mecz Rebud KPR Ostrovia – Corotop Gwardia Opole zamykał 11. serię ORLEN Superligi. Kibice biało-czerwonych liczyli na wielkie emocje, ponieważ w krótkiej historii występów ostrowian na tym szczeblu rozgrywek to właśnie rywalizacja z opolanami przynosiła niesamowite zwroty akcji. Stawką spotkania było czwarte miejsce w tabeli.
Rebud KPR Ostrovia przystąpił do gry ze swoimi problemami, ponieważ wciąż muszą sobie radzić bez kontuzjowanych: Mateusza Wojciechowskiego, Ksawerego Gajka i Krzysztofa Łyżwy. Nie przeszkodziło im to jednak w dobrym wejściu w mecz. Pierwsze minuty to popis defensywy i bramkarza Ostrovii – Mikołaja Krekory. KPR szybko wyszedł na prowadzenie 6:3.
Gwardia w pierwszych trzydziestu minutach tylko raz potrafiła zbliżyć się do rywala na jedną bramkę, kiedy ten grał w podwójnym osłabieniu. Gospodarze uprzykrzali skutecznie życie Piotrowi Jędraszczykowi. Dobre momenty w ofensywie mieli natomiast Antoni Łangowski oraz Mateusz Wojdan. Pierwsza część meczu zakończyła się prowadzeniem Ostrovii 18:13.
Drugą połowę ostrowianie zaczęli jeszcze lepiej, ponieważ po kilku skutecznych akcjach prowadzili 21:14. I tutaj znów „powtórka z rozrywki”. Przyjezdni zbliżali się tylko w momentach, kiedy zespół prowadzony przez Kima Rasmussena miał problemy z karami. Kiedy obie drużyny grały w pełnych zestawieniach to Rebud KPR Ostrovia sprawiała lepsze wrażenie, grając bardzo urozmaiconą grę. Dużo piłek wędrowało do koła, aktywni byli skrzydłowi, znów bezbłędny był Kamil Adamski (13 bramek).
Ostrowianie od 47 minuty musieli radzić sobie także bez Artura Klopstega, który za faul na Piotrze Jędraszczyku został ukarany czerwoną kartką, w kolejnych akcjach znów grając w podwójnym osłabieniu. Przetrzymali jednak krytyczny moment, dowożąc bardzo ważną wygraną do końca.
Rebud KPR Ostrovia – Corotop Gwardia Opole 33:30 (18:13)
mat. prasowy ORLEN Superliga