Dużo przygód w drodze na mecz do Ostrowa Wielkopolskiego miał w niedzielę Kacper Rogowski. Jeszcze w niedzielny poranek nie było wiadomo, czy zawodnik z Zielonej Góry wystąpi w meczu pierwszoligowca. "Rogoś" miał bowiem być zawodnikiem rezerwowym w Gdańsku na wypadek gdyby na mecz nie zdążył Patryk Dudek.
Dudek zdążył jednak przylecieć na czas do Gdańska. Rogowski w tym samym czasie był już 30 kilometrów za Zieloną Górą. Wtedy przepakował busa i udał się jak najszybciej to możliwe do Ostrowa Wielkopolskiego. Na Stadionie Miejskim pojawił się zaledwie 45 minut przed zawodami. - Szczerze mówiąc to miałem w niedzielę startować w zawodach w Gdańsku. Dopiero podczas podróży, kilka kilometrów za Zieloną Górą dostaliśmy informację, że jednak Patryk leci samolotem i zdąży na zawody. Z tego wynikało to spóźnienie, ponieważ czekałem na busa, który przyjedzie po mnie z Zielonej Góry. Wtedy mogliśmy udać się do Ostrowa.
Dla Rogowskiego niedzielny mecz był czwartym na stadionie w Ostrowie Wielkopolskim. Zazwyczaj dwa pierwsze biegi są dla niego udane, jednak w trzecim starcie nigdy jeszcze nie zdobył punktów. Nie inaczej było w meczu przeciwko Lubelskiemu Węglowi. - Dokładnie tak jest. Nad tymi moimi startami wisi jakieś fatum. Nawet tata witał się ze mną trzema palcami, żeby jakoś to zmienić. Niestety, nie udało się. Myślę, że ja popełniłem drobny błąd w ustawieniach motocykla, co było głównym powodem tego zera. Mam nadzieję, że w kolejnym starcie uda mi się trzeci wyścig wygrać.
Zobacz także