Walczyli dzielnie, nie odpuszczali nawet na sekundę, starali się ze wszystkich siły, ale mimo wszystko opuszczali parkiet na tarczy. Mowa o piłkarzach ręcznych KPR Ostrovii, którzy w sobotni wieczór nie zdołali powtórzyć świetnego wyniku z Kalisza i minimalne polegli w starciu odwiecznych rywali.
Kilka kamer śledzących wszystko to, co się dzieje na boisku gimnazjum przy ulicy Krotoszyńskiej, relacja na żywo w lokalnej telewizji. Na trybunach specjalni goście - prezydent miasta Ostrowa Wielkopolskiego Jarosław Urbaniak i Kalisza pan Janusz Pęcherz. Hala wypełniona po brzegi. Od razu czuć, że nie mamy do czynienia z normalnym ligowym spotkaniem. Doskonale wiedzieli o tym również sami zawodnicy, dla których derbowe starcie to coś więcej niż po prostu mecz. Można to było dostrzec od początku po ich bojowym nastawieniu.
W sobotni pojedynek minimalnie lepiej wkomponowali się przyjezdni z Kalisza. MKS po pięciu premierowych minutach gry prowadził co prawda 5:4, ale kolejne fragmenty należały już do miejscowych. Wszystko rozpoczęło się od świetnej kontry, po której bramkarza rywali efektownym wkręceniem piłki pokonał Piotr Bielec. Podopieczni Witolda Rojka prowadzili do przerwy 15:12, a koncertowe zawody rozgrywał Arkadiusz Galewski. Do tego momentu wszystko układało się idealnie po myśli ambitnej Ostrovii. Nic nie zapowiadało burzy, która w końcu jednak nadeszła...
Biało-czerwoni wyszli po przerwie równie waleczni i agresywni jak dotychczas, a gdy na tablicy świetlnej widniał wynik 19:14, wszyscy przecierali oczy ze zdziwienia. Ostrowscy kibice z pięknego snu zostali zbudzeni dopiero po 35 minutach gry. MKS zaczął dominować i powoli przejmował kontrolę nad sobotnim derbowym pojedynkiem. Goście trafili 5 bramek z rzędu, a 7 w przeciągu dziesięciu minut. Miejscowi w tym czasie zdołali pokonać bramkarza rywali zaledwie trzykrotnie, co w konsekwencji doprowadziło do utraty prowadzenia.
Tego nie udało się już odzyskać do końcowej syreny, chociaż była na to duża szansa. Jak to w sporcie często bywa – zabrakło centymetrów, odrobiny szczęścia. KPR odrobił trzy bramki straty i w ostatnich sekundach był bardzo bliski doprowadzenia do wyrównania, ale po czasie na żądanie Witolda Rojka, ostrowscy szczypiorniści przeprowadzili chaotyczną akcję, której zwieńczeniem był niecelny rzut ze skrzydła Filipa Śliwińskiego. Warto dodać, że ten sam zawodnik kilka chwil wcześniej trzykrotnie trafiał do bramki.
- Trener ostrzegał nas przed tym, by ta cała derbowa atmosfera nie weszła nam do głowy. Abyśmy się po prostu nie „przegrzali" – mówił po meczu Mariusz Kuśmierczyk, autor trzech trafień dla zwycięskiej drużyny z Kalisza.
KPR poległ ostatecznie 28:29, ale na parkiecie zostawił całe serce. 11 trafień zapisał na swoim koncie Arkadiusz Galewski, a po 4 dodali Krzysztof Dutkiewicz oraz Mateusz Jedwabny.
- Derby rządzą się swoimi prawami. Hala wypełniona po brzegi i naprawdę świetna atmosfera. Od początku chcieliśmy narzucić swój styl gry. Udało nam się to, wypracowaliśmy kilkubramkową przewagę, jednak później złapaliśmy tak zwaną „zadyszkę”. Kosztowało nas to maksymalny zapas energii, a MKS wszystko skrupulatnie wykorzystał. Zabrakło nam trochę szczęścia, chociażby na wywalczenie remisu - komentował po meczu świetnie spisujący się w bramce Ostrovii, Filip Tarko.
KPR Ostrovia Ostrów Wlkp. - MKS Kalisz 28:29 (15:12)
Ostrovia: Tarko, Adamczyk - Galewski 11, K. Dutkiewicz 4, Jedwabny 4, Śliwiński 3, Bielec 3, P. Dutkiewicz 2, Pernak 1, Wojciechowski, Dycfeld, Czerwiński, Sobczak, Kierzek, Piosik.
Fotorelacja
Zobacz także