ŻKS Ostrovia uległa w niedzielę w wyjazdowym spotkaniu GTŻ-owi Grudziądz 29:61. Rozmiary porażki mogły być mniejsze gdyby nie kontuzja Ronniego Jamrożego, który na torze zdołał pojawić się tylko trzy razy. Wszystko przez groźny upadek w piątej gonitwie pojedynku.
Bohater inauguracyjnego spotkanie z Lokomotivem Daugavpils w Grudziądzu dobrze wychodził spod taśmy, ale był mijany na dystansie przez rywali. W piątym wyścigu dnia na pierwszym łuku upadł Tobias Kroner. Porządkowi spóźnili się jednak z sygnalizacją przerwania biegu i na drugim łuku z całym impetem w dmuchaną bandę uderzył Ronnie Jamroży. Powodem upadku zawodnika Ostrovii był niebezpieczny atak Andrieja Karpova. Były zawodnik RKM-u ROW Rybnik zdołał pojawić się na torze jeszcze raz, przywożąc za plecami Łukasza Cyrana. Po szóstej gonitwie nie był w stanie kontynuować zawodów.
- Odnowiła mi się kontuzja barku i dlatego musiałem zrezygnować z dalszej jazdy. Mam problem z poruszaniem lewą ręką. Teraz jest trochę czasu, myślę, że będą potrzebne jakieś blokady i odpowiednie zabiegi, żeby ten bark doszedł do siebie - powiedział na gorąco sam zainteresowany.
Jamroży wspomniał, że ból był tak silny, że nawet gdyby mecz przebiegał w inny sposób, to nie byłby w stanie pojawić się więcej razy na torze. - Głowa chciała jechać, ale ciało odmawiało, więc tak naprawdę byłoby to na siłę. W tej chwili mam problem z poruszaniem ręką, więc ciężko byłoby dalej jechać.
Zawodnik Ostrovii ma nadzieję, że szybko powróci do ścigania, zwłaszcza że ten typ urazu jest mu dobrze znany. - Miałem już tą kontuzję. Jeśli dostanę w odpowiednie miejsca blokady, będę mógł z powrotem ruszać ręką i nie powinno być problemu. Mam nadzieje, że jutro już zacznę działać w tym kierunku, żeby się wykurować. Planuję normalnie przyjechać na treningi w tym tygodniu. Oby blokada odpowiednio się zgrała i przestał boleć bark. Chcę być gotowy na mecz z Łodzią.
Współpraca: Piotr Dzwoniarek
Zobacz także