Niedzielny Mecz Gwiazd ostrowskiej BM Slam Summer League okazał się świetnym przedsięwzięciem, podobnie zresztą jak i cały weekend. Na wysokości zadania ponownie stanął organizator imprezy oraz całych rozgrywek - Tomasz Stańkiewicz. Oddajmy mu głos:
-Widząc zadowolenie na twarzach zawodników ligi letniej nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że Weekend Gwiazd jest potrzebny. Pozwala nam oderwać się dosłownie na chwilę od ligowej rywalizacji i popatrzeć na wszystko z innej perspektywy. Cieszy mnie to, że mimo braku pogody dopisali kibice, których klubowo rozgrzewał DJ Czapa! Tak jak powiedziałem wcześniej, jeśli będę widział takie efekty w postaci zadowolenia zawodników i dużej ilości kibiców to daję słowo, że liga letnia będzie trwać w nieskończoność.
W niedzielnej imprezie zabrakło niestety kilku koszykarzy, którzy wcześniej ze sporą ilością głosów zostali wybrani przez kibiców do uwieczniającego weekend Meczu Gwiazd. W corocznym spotkaniu nie wystąpił choćby: Krzysztof Chmielarz, Mikołaj oraz Krzysztof Spała czy Marcin Pławucki.
-Szkoda, że nie wystąpili wszyscy wytypowani zawodnicy, bo wtedy poziom meczu byłby jeszcze wyższy. Jednak zawodnicy wytypowani na to spotkanie pokazali kawał dobrego basketu. Wynik może być trochę mylący, bo zieloni stawiali opór przez pierwszą połowę spotkania. Kiedy niebiescy zaczęli bardziej angażować się w szybki atak to nie było na to odpowiedzi. Prawdziwe show mogliśmy zaobserwować podczas konkursów. Dogrywka w rzutach trzypunktowych i zwycięski rzut Krzysztofa Czelusty na ostatnim moneyballu. Rekord ligi Marcina Dymały w skillsach podczas eliminacji (13:54). 27 sekund Monsterów w finale konkursu drużynowego, czy chociażby bezbłędną serię rzutów wolnych Mikołaja Serbakowskiego. Coś niesamowitego! Oby za rok wyniki były jeszcze lepsze, a ostrowski weekend gwiazd był już tylko troszeczkę gorszy od tego amerykańskiego!
Zobacz także