Artur Czaja był jednym z ojców zwycięstwa ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovia w meczu z Orłem Łódź. Junior występujący jako gość w ostrowskich barwach wywalczył siedem punktów i jeden bonus. Bez pomocy tego utalentowanego zawodnika gospodarzom ciężko byłoby sięgnąć po końcowe zwycięstwo.
- Zawsze można pojechać lepiej. Chciałem wygrać jeszcze czternasty bieg, ale miałem dużą przerwę od swojego ostatniego występu. Przez to straciłem kontakt z tym torem i nie wiedziałem, co zrobić. Najważniejsze jednak, że w tych trzech biegach było nieźle – komentował po meczu Czaja.
Czaja jeszcze w piątek miał nadzieję na występ w barwach Włókniarza Częstochowa. Z Lwem na piersi nie mogli jednak pojechać z różnych względów Emil Sajfutdinow i Michael Jepsen Jensen, przez co młodzieżowiec nie pasował do zespołu pod względem KSM-u.
- Dopiero wczoraj dowiedziałem się, że pojadę tutaj w Ostrowie. Jeszcze w piątek myślałem, że wszystko będzie po staremu i pojadę w barwach Włókniarza. Kiedy dowiedziałem się, że nie pojadę, to zadzwoniłem do Ostrowa, a prezes zgodził się, żebym pojechał, za co chcę mu podziękować.
Pomimo braku jakiegokolwiek treningu Czaja był od razu spasowany z torem i w pierwszej części zawodów był niemal nieuchwytny.
- Z torem byłem w miarę dobrze spasowany, bo jechałem tutaj niedawno z Włókniarzem sparing. Tam tak naprawdę dopasowałem silniki do tego toru i w tym meczu startowałem na tych samych silnikach, co w sparingu.
Przed rozpoczęciem dwunastego wyścigu na tor zamiast Damiana Michalskiego wyjechał Artur Czaja. Jeżdżący gościnnie w barwach Ostrovii zawodnik był nieuprawniony do startu w tym biegu. Co tak naprawdę się stało, że wyjechał na tor? - Nic się tak naprawdę nie stało, to takie małe zagapienie się.
Start Czai w barwach Ostrovii był jak na razie pierwszym i ostatnim. - Myślę, że to była jednorazowa sytuacja. W Częstochowie poukładało się to trochę nieszczęśliwie i nie pasowałem do drużyny KSM-em.
Zobacz także